poniedziałek, 6 października 2014

Pontyfikat Jana Pawła II. Analiza krytyczna



        Kanonizacja Jana Pawła II to wydarzenie planetarne i jest to przedstawienie najlepszego wzoru do naśladowania mającego rzeczywistość nadprzyrodzoną. Święty to przecież osoba, która pozostawiła po sobie złotą kartę w Kościele i jest czczona przez wszystkich w jego zgromadzeniu. Świętość w Kościele działa uniwersalnie, powszechnie i żadne wydarzenie ziemskie nie jest w stanie jej podważyć. Święci są niedoścignięci przez zwykłych śmiertelników. Koncepcja nieśmiertelnej duszy na pierwsze miejsce wysunęła teorię zbawienia indywidualnego, przechodząc następnie do koncepcji zbawienia grupowego. Kościół rzymskokatolicki opracował doktrynę społeczną, która ma być zgodna z „wolą Bożą”, gdzie zostały określone prawa osoby ludzkiej mające wypływać z praw obywatelskich. Jest to spojrzenie totalitarne, które się odradza w ideologii Kościoła. Historia pokazuje, że pod wpływem hierarchii kościelnej nastąpił rozwój kultury materialnej i masowej bez inspiracji religijnej, a nawet wbrew niej. Chrześcijanie muszą się godzić z taką wizją świata, jaką przedstawia papież. Myśl mityczna nie jest ograniczona przez zdarzenia historyczne i doświadczenia naukowe. Myślenie abstrakcyjne jest ciągle obecne w umysłach ludzi Kościoła rozwijając równorzędne sposoby poznania, które zniekształcają rzeczywistość biblijną. Religijne teorie człowieka w dziejach religii dają wiele rozwiązań, najczęściej niestety fantastycznych. Człowiek ze swoją zdolnością nabywania wiedzy wyróżnia się ze świata zwierząt, między innymi możliwością refleksji, charakterystyczną dla poznania rozumowego. Dzięki temu zdolny jest do budowania sądów rozstrzygających czy dana informacja jest prawdziwa czy fałszywa. Oba te pojęcia należą do kategorii pojęć pierwotnych, których znaczenie raczej się wyczuwa, zaś znacznie trudniej ustalić ich definicję dla całej światowej opinii publicznej. Ustaleni „święci” mimo to prowadzą Kościół jako pośrednicy między żywymi a zmarłymi i przez to rozwija się jego struktura we właściwym kierunku. Proces kanonizacyjny „świętego” przebiega według ustalonych reguł, badaniu heroiczności cnót zmarłego. Bardzo ważnym jest, aby święty dokonał cudu, jak założyciel Kościoła Jezus Chrystus. Trzeba wyraźnie stwierdzić, że świadkami naocznych cudów Jezusa były klasy niewykształconych ludzi, które przypatrywały się Jego publicznym czynom, wydając wyrok, jaki uważali za stosowny. Prawdziwość wiary chrześcijańskiej opiera się na prawdziwości tych cudów. Zastanawiające jest, że Jan Paweł II podczas swojego długiego pontyfikat dokonał tylko dwóch „cudów” uznanych przez Kościół. Jedną z uzdrowionych była długonoga mieszkanka Kostaryki Floribeth Mora lubiąca chodzić w wysokich szpilkach, która oglądała transmisję z uroczystości beatyfikacyjnej Jana Pawła II i kilka godzin później usłyszała w języku ojczystym: „Nie lękaj się! Wstań!”. Podobnie usłyszał mąż, co może świadczyć, że mężczyźni lubią kobiety w rajstopach na wysokich obcasach. Rajstopy są równie łatwe do naciągnięcia jak publiczność, szczególnie, gdy rozum śpi. Dramat rozegrał się w kwietniu 2011 roku i od tego czasu Pani z Kostaryki zaczęła zbawiać świat lansując świętych.

          W cudach dokonywanych przez świętych, nigdzie nie słyszymy o wprowadzaniu chorych w stan hipnozy, lub o poprzednim porozumiewaniu się z chorymi. Obecnie można za pomocą magnetyzmu, hipnozy itp. leczyć choroby i inne zjawiska wywoływać, które uchodzą za cuda. Jan Paweł II nie używał takich środków i zabiegów potrzebnych przy leczeniu. Te uzdrowienia dokonały się nagle, tak, że sugestia bywa wykluczona, a nawet jest niemożliwa. Wszyscy ludzie stwierdzają wiarę swą w możliwość cudów, albowiem, modląc się do swych bóstw i prosząc je o odwrócenie nieszczęść, objawiają w ten sposób przekonanie swe o tym, że Bóg nie jest wobec praw natury bezsilny, lecz może w ich działalność wkraczać. Najważniejsze cechą każdego cudu jest to, że przewyższa siły natury i wymaga bezpośredniego wkroczenia Boga w porządek natury. Istnienie Boga w tym przypadku jest rzeczą tak oczywistą, że trudno uważać za rozumnego człowieka, który by temu zaprzeczył.

       Wynika z tego, że papież nie miał daru „uzdrawiania” ludzi, lecz dar modlitwy – i miał gorącą linię z Jezusem Chrystusem i Jego Matką Maryją. Święci posiadający taką moc, odpędzają nieprzyjaciół (heretyków) od Kościoła i przyczyniają się do wywyższenia katolickiej wiary. Jan Paweł II jako „Najwyższy Kapłan” w Kościele stanowi „świętość”, bo jest następcą Jezusa Chrystusa na ziemi i trudno się z tym nie zgodzić z punktu widzenia każdego katolika. Kanonizacja w Rzymie była imprezą medialną, którą transmitowała telewizja i komentowało radio. Kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II jest świadectwem niezwykle zręcznego posunięcia papieża Franciszka, ponieważ mówi nam o strategii Kościoła katolickiego i zjawisku inflacji kanonizacji, przez co kanonizacja Jana Pawła II uzyskała zdecydowanie węższy wymiar. Papież Franciszek nie powiedział, że papieże powinni być jak Jan Paweł II, tylko, że przede wszystkim powinni być jak Jan XXIII. Sam Franciszek przyznał w jednym z wywiadów, że poważnie zastanawiał się, czy nie powinien był przyjąć imienia Jana XXIV. Równoczesna kanonizacja dwóch papieży jest deklaracją intencji i ścierających się poglądów sług Kościoła. Papież Franciszek postąpił niezwykle zręcznie, ponieważ nikt nie może go za to skrytykować. Jego przesłanie brzmi: Jestem za santo subito (święty natychmiast), czego chciało wielu Polaków, podziwiających Jana Pawła II za siłę wiary, dokonania, życie i cierpienie, które akceptowało kulturę dość groteskowego patosu. Ale opowiadam się za drogą Jana XXIII, a więc za programem Soboru Watykańskiego II i za realizacją reform soborowych. Te dwa bieguny określają napięcia a także charakter kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II, który powstał w wyniku układów sił w Watykanie. Chodzi przecież o uhonorowanie dwóch skrajnie różnych osobistości i sposobów sprawowania posługi Piotrowej! Papież Franciszek mimo różnic dokonał automatycznej kanonizacji rozwiązując konflikt. W tym należy widzieć także jego dalszy program działania w Kościele. Katolicyzm w pierwotnym greckim znaczeniu oznacza jak wiadomo „powszechność” lub „uniwersalność”.

        W polskich mediach, które prowadziły transmisję z Watykanu mówiono o roli, jaką odegrał Jan Paweł II w umocnieniu centralizmu watykańskiego i zbliżeniu do zwykłych ludzi, udziale w licznych pielgrzymkach. Informowano też o jego zasługach w zwalczaniu i obaleniu komunizmu i urzeczywistnieniu idei jedności europejskiej. Według komentatorów cały pontyfikat Jana Pawła II – to jeden wielki „cud”, który zmienił system polityczny na świecie. Zakrojona dyskusja w radio i telewizji prowadziła do konkluzji zasadniczej i wysoce niepokojącej, dyscyplinując masy katolików, które są posłuszne ziemskim panom (papieżom). To nie papież Jan Paweł II spowodował przełom w myśleniu ludzi. Wszyscy znamy bajkę o skoku przez mur i upadku komunizmu za żelazną kurtyną, który tłamsił wolność jednostki. Walka z reżimem komunistycznym w Polsce była podsycana przez opozycjonistów, głównie pochodzenia żydowskiego, którzy dążyli do przejęcia władzy i sprzeciwili się polityce rządu, który łamał prawa ludzi pracy. Nikt nie opisał jeszcze swoistej hybrydy powstałej ze skrzyżowania nowej fanfaronady szlacheckiej i starej komunistycznej. Nowa klasa panująca w Polsce jest warstwą nowego społeczeństwa wyłaniającego się ze społecznej masy upadłościowej przeszłości – wszelkiej przeszłości i tej komunistycznej i tej przedkomunistycznej. Wyższe warstwy inteligencji, intelektualiści, grupy niegdyś przewodzące inteligencji, po 1989 roku zajęły szybko dobre miejsca w społecznej hierarchii i przeistoczyły się w „nowych profesjonalistów”. Dzisiaj coraz bardziej umyka świadomość, jakich realnych szkód duża część z nich wyrządziła polskiej humanistyce i poszczególnym ludziom. Obecna klasa panująca nie ma w swojej wizji miejsca dla klasy średniej, ani zbiorowo zbliżającej się nowej indywidualnej rekrutacji. Dzisiaj w Polsce o klasie średniej myśli się często w kategoriach eschatologicznych, jednak z nadzieją, że prawdziwe odrodzenie się polskiego społeczeństwa nastąpi wraz z rozwojem klasy średniej, która wyłoni się w naturalnym procesie selekcyjnym. Pojęcie klasy średniej jest pojęciem historycznym odnoszącym się do współczesnych społeczeństw kapitalistycznych i do sporu teoretyczno – ideologicznego zapoczątkowanego przez Manifest komunistyczny Marksa i Engelsa. Jak wiadomo Marks i Engels stwierdzili, że dalszy rozwój kapitalizmu doprowadzi do polaryzacji społeczeństwa kapitalistycznego tj. do zaniku grup pośrednich między burżuazją a proletariatem. Nowi kapitaliści z pewnością nie uznają ograniczeń i szybko zmierzą w kierunku totalitarnym. Nie na darmo Karol Marks twierdził, ze zbudowanie zdrowej demokracji jest nieodzownym warunkiem każdego społeczeństwa.


        Ludzie w krajach socjalistycznych domagali się demokracji, to prawda, ale na pewno nie chcieli dzikiego kapitalizmu, oligarchów, braku świadczeń socjalnych, czy pracy. Kapitalizm nie spełnił pokładanych w nim nadziei, bo zawiera w sobie najbardziej pierwotną formę zwierzęcości. Kapitalizm nie jest ustrojem wysoce moralnym, bo jest oparty na zasadzie życia na cudzy rachunek. Ten ustrój rodzi ubóstwo i bezrobocie, a jego podstawy moralne ulegają ustawicznej korozji. Demokracja budowana na relatywizmie musi się wcześniej czy później załamać, ponieważ nie jest możliwe moralne życie klasy rządzącej. Ani marksizm ani kapitalizm nie przyczyniają się do sprawiedliwości społecznej. Ludzkość stoi zatem na progu wielkiego przełomu. W miejsce klasowego społeczeństwa musi pojawić się bezklasowe, zapewniające w ten sposób wszystkim przyszły wszechstronny, sprawiedliwy rozwój. Dobrobyt elit w państwie kapitalistycznym budowany na wyzysku klas niższych, to kapitalizm katastroficzny, bowiem zrywa się umowę społeczną z biednymi ludźmi. W kapitalizmie słychać stale krzyk wielkich mas, których pragnienia nie zostały spełnione.

        O Janie Pawle II w czasie transmisji telewizyjnej wypowiadano się bardzo pozytywnie próbując świadomie przykryć kompromitującą niedorzeczność katolickiej propagandy przybierającej postać żałosnej karykatury. Wypowiedziano wiele pięknych i sensownych zdań, które zrobiły wrażenie na odbiorcach i miały wpływ na takie same postrzeganie otaczającej rzeczywistość. Wśród przybyłych z całego świata pielgrzymów na kanonizację stale słychać było na ulicach Wiecznego Miasta język polski. Dziesiątki tysięcy ludzi zaparkowało wzdłuż Tybru samochody z biało-czerwonymi flagami. Mówiono, nie lękajcie się otworzyć na oścież drzwi do świętość namiestnikowi Chrystusa na ziemi. Głównym przesłaniem było, że Jana Pawła II nie wolno oderwać od Boga (Jezusa Chrystusa) i że całe życie prowadził go Duch św. Społeczeństwo zebrane na placu św. Piotra było w swej masie głównie katolickie, które bardzo uwielbia lansować świętych. Politeizm był i jest głęboko zakorzeniony w świadomości wszystkich ludów, a jego ślady widoczne są w naszych czasach. Z całą pewnością wśród zebranych byli nieliczni, którzy nie czuli się dobrze w towarzystwie ludzi, gloryfikujących swoich świętych. Dysfunkcja społeczna prowadziła do aktu przemocy i patologicznego kształtowania się relacji psychicznych między zebranymi, tak, że zaczęły budzić się demony tkwiące w grzesznej (przeciwstawne Boskiej) naturze człowieka.

        Przed kwietniową kanonizacją Jana XXIII i Jana Pawła II w Watykanie powtarzano, że powinno być to wyłącznie wydarzenie duchowe i modlitewne, a nie okazja do hucznego pokazu światowego życia z udziałem polityków, biznesmenów, arystokracji, gwiazd show biznesu, aby nie ucierpiał wizerunek Stolicy Apostolskiej. Inteligencja na Zachodzie Europy powstała w wyniku ewolucji kapitalizmu, który przydatność ludzi określa w kategoriach ekonomicznych, a miejsce w hierarchii wyznaczają umiejętności i status po przodkach. Wiadomo, że VIP-y mogą śmiało realizować swoje zamiary w odseparowanych od setek tysięcy ludzi przyjęciach, gdzie promują swój wizerunek, co wynika z ich kreatywności i snobizmu. Trudno jest zwykłym obywatelom zrozumieć ludzi, którzy sprawują władzę nad światem. Na pozór niczego im nie brakuje, więc poszukują realizacji swoich marzeń w odosobnieniu, bojąc się gniewu zwykłych ludzi. Panujące klasy tworzą w społeczeństwie antagonizmy klasowe, argumentując swoje postępowanie wartościami moralnymi i wyższością celów. Występują w roli psychoterapeuty z walerianą zamiast oddać, choć część swego bogactwa biednym ludziom. Nie da się zbudować sprawiedliwego świata ignorując rzeczywistość bliźnich. W populacji (stadzie) obowiązuje hierarchia, która jest pod specjalnym nadzorem z dala od podwładnych. Hierarchiczność oparta jest na zasadzie wielkości organizacji stosunków społecznych w państwie i oderwania od stopnia świadomości społeczeństwa. Władcy niepokoją się, czy na tym świecie wieść będą godne życie i za wszelką cenę chcą wywrzeć piętno na tym świecie. Biedni ludzie ich nie interesują i nie są na liście priorytetów. Wielcy tego świata nie podzielą się bogactwem z biednymi, którzy nie posiadają nic, a po tym, jak państwo opiekuje się najbiedniejszymi poznaje się rządzących ludzi. Rządzący w ogóle nie mają wyrzutów sumienia, chociaż czynią zło pod przykrywką pobożności i żyją z pracy prostych ludzi. Klasa rządząca, która kieruje poczynaniami klasy pracującej, traktuje ją jak każdy inny towar, próbując nią zawładnąć, dając się jej rozwijać tylko po kosztach reprodukcji niewolniczej siły roboczej. Kapitalistyczna doktryna wyjaśnia mechanizmy rządzące światem i proponuje własne, oryginalne metody budowania społeczeństwa.

         Watykan jest organizacją, której służą: globalne elity, które jako organizacje polityczne posiadają realną władzę, masoneria wysokich stopni, która dąży do zmian człowieka i społeczeństwa według zasad uznanych przez masonów za ważne i tajne stowarzyszenia, które chcą osiągnąć władzę nad człowiekiem, przez co świat staje się coraz bardziej nieludzki. Stolicy Apostolskiej są potrzebni nie jako obrońcy wiary, lecz jako zakładnicy w celu osiągnięcia określonych korzyści. Kościół istnieje, nie po to by służyć jakiemukolwiek ustrojowi – nawet temu najmniej złemu, instytucji chodzi o pełną autonomię, ponieważ ma własne cele. Kościół od samego początku istnienia składał deklaracje o budowie sprawiedliwego świata. Dzisiaj Watykan przypomina przedsiębiorstwo, które za główny cel stawia sobie gromadzenie pieniędzy, przy minimalnych nakładach pracy umysłowej i fizycznej. Kościół uważa się za filantropa, który udziela bezinteresownej pomocy duchowej i finansowej potrzebującym. Kosmopolityzm (Kościoła) oddziałuje na ziemską rzeczywistość, zawężając pole naszych marzeń pod kątem zgodności ducha wiary z duchem demokracji. Watykan stał się częścią świata uniwersalnego i nowoczesnego mającego klucze do „królestwa niebieskiego” przez poddanie się woli Bożej (Jezusa Chrystusa). Religia chrześcijańska opiera się na myśli, że „Zbawca”, który wstąpił do nieba niebawem powróci na ziemię.

       Klasycznym przykładem religii narodowej jest religia starożytnej Grecji. Była to politeistyczna forma religii, w której zachowały się w małym stopniu wierzenia pierwotne. Pojęcie herosa ze starożytnej Grecji nie jest ograniczone tylko do kręgu tej kultury. Praktycznie we wszystkich kręgach kulturowych na całej Ziemi obecna jest postać herosa kulturowego. Mimo zbieżnej biografii i podobnego (lub takiego samego) kultu za życia i po śmierci, zdecydowanie odmieniony jest etyczny aspekt obydwu tych postaci. Heros kulturowy podejmując za życia swoje działania ma na celu przede wszystkim dobro całej społeczności, przez co praktycznie każda kultura ma swego własnego bohatera, Postać herosa kulturowego charakterystyczna jest dla początkowych okresów formowania się społeczności (państw). Heros jest często odpowiedzialny za budowanie podstaw danej części społeczności (cywilizacji). Pierwotnym momentem, w którym rozpoczyna się proces tworzenia postaci herosa jest moment narodzin. Najważniejszym elementem tworzącym postać herosa jest jego pochodzenie, przeważnie jest to potomek Boga i wtedy konieczne jest ukrycie informacji o tym, kto jest prawdziwym ojcem. Okres dzieciństwa herosa kończy się wraz z rozpoczęciem się okresu dorastania i dojrzewania, które przybiera przyśpieszonego tempa. Najważniejszym wydarzeniem w biografii każdego herosa kulturowego jest przejście przez proces inicjacji. Właściwy proces inicjacji kulminuje się w ostatnich momentach życia na ziemi; inicjacyjna śmierć i zmartwychwstanie, co stanowi klucz do bycia odmiennym człowiekiem (bogiem). W społecznościach tradycyjnych rolę czynnika sprawczego odgrywa sam Bóg. Jedną z najważniejszych cech odróżniających herosów od „zwykłych” bohaterów jest wyjątkowość ich misji. Głównym motywem działania wybrańców Boga jest ratowanie ludzi i świata przed zagładą. Ostatnim elementem biografii herosa odróżniającego go od przeciętych ludzi jest motyw jego śmierci, W przypadku klasycznych herosów ich śmierć jest wielkim wydarzeniem i jest pamiątką zwycięstwa nad śmiercią. Nie jest to, więc zwykła śmierć, jest to śmierć poprzedzona wielkimi znakami lub znacznymi czynami. Śmierć herosa jest wyjątkowa, zaś jeszcze bardziej wyjątkowe jest to, co dzieje się po jego śmierci. Miejsca, w których został pochowany stają się sanktuariami, pielgrzymują tam wyznawcy, zdarzają się cuda etr. Bohater żyje, więc po śmierci i jest to żywot równie (a kto wie czy nie bardziej) chwalebny jak za swego ziemskiego żywota. Rozważania dotyczące śmierci herosa można podsumować krótko – bohater nie umiera nigdy, ponieważ zostały przekazane mity i legendy następnym pokoleniom. Na takiej świadomość historycznej oparta jest ludzka egzystencja, która tworzy aktualny byt i otaczający nas społeczny świat. Dlatego rodzi się pytanie: czy potrafimy, czy jesteśmy w stanie wiernie odtworzyć wiedzę historyczną o tym, co było, w całej złożoności prawdą tego wydarzenia. Na zjawiska herosa kulturowego trzeba patrzeć negatywnie, ponieważ trudno nam zachować obiektywizm. Wątpliwości związane są z fałszywym pojmowaniem i przedstawianiem procesów inicjacyjnych oraz roli herosa kulturowego w społeczeństwie.

              

        Neopogaństwo odwołuje się do etnicznej religii, powstałej współcześnie, całkowicie bez podstaw (nie sięga do wierzeń etnicznych, pierwotnych), jako politeizm (wielobóstwo), który nakazuje oddawanie czci przedmiotom nieożywionym. Jednostka jest podporządkowana nadrzędnym celom gatunku w swoim postępowaniu ma się kierować tylko i wyłącznie prawami grupy, nie zaś jakąkolwiek racją indywidualną. Ponieważ rozum człowieka nie ma bezpośredniego pojęcia Boga usiłuje dojść do niego droga pośrednią, tzn. przez porównanie z przedmiotami stworzenia i urabia sobie pojęcia o poszczególnych przymiotach (bożkach). Światem nie może rządzić narzucona ludzka moralność bez ograniczeń i kultura bez „sacrum”. W Europie nie widać poważnej alternatywy dla katolicyzmu, który powstał wczesnoklasowym zorganizowanym państwie i lokuje się w ludzkim racjonalizmie w wyniku rozwoju myślenia abstrakcyjnego. Ludzkie zjawiska psychiczne muszą mieć swój podmiot i nie mogą istnieć bez swego punktu oparcia, czyli bez podmiotu. Podmiotem, do którego powinniśmy odnosimy wszystkie nasze czynności psychiczne jest nasze „Ja”, czyli nasza jaźń, która mówi, że monoteizm jest dawniejszy od politeizmu. Ta jaźń nasza nie jest przemijającym zjawiskiem jak np. poszczególna myśl ludzka lub zmiana, lecz jest świadkiem naszej osobistej świadomości. Z dowodów istnienia Boga wynika, że Bóg jest stwórcą i najwyższym Panem wszechrzeczy i że powinien być od swych stworzeń rozumnych za takiego uznany. Organem wyobraźni jest mózg; im jest doskonalszy, tym lepiej pomaga rozumowi przez objawioną religię poznać Boga. Bóg Ojciec objawił się w epoce Starego Testamentu jako Bóg Izraela, Stwórca, Obrońca i Zbawca. Dlatego bóg egipski Amon nie wywarł wrażenia na Mojżeszu, ponieważ przywódca wyjścia z Egiptu wiedział, że jest politeizmem (religie politeistyczne opierają się na kategorii bóstwa). Monoteizm jest zjawiskiem bardzo rzadkim w historii religii.

           Stary Zakon nazywa Boga hebrajskiego słowem JAHWE, które w języku polskim znaczy „istniejący”, czyli „Jam jest”. Tym imieniem sam Bóg nazwał siebie, kiedy wysłał Mojżesza do Żydów, aby ich wyprowadzić z niewoli egipskiej (zob. Wj 3,13-14). Ten Bóg ocalił Hebrajczyków od zniszczenia. Najwyższa Istota, objawiła się tylko jednej grupie ludzi o specyficznie etnicznym, rasowym i politycznym pochodzeniu. „Jam jest” oznacza, ze inne bóstwa na świecie mogą być lub nie być. Bóg Starego Testamentu jest istotą nadziemską i odrębną od cywilizacji ziemskiej, istnieje w świadomości wybranych przez podobieństwo między Stwórcą a stworzeniem. Wczytując się bliżej w księgi święte (jako dokumenty historyczne) przekonujemy się, że Bóg nie tylko raz objawił się ludziom, ale częściej i stopniowo odkrywał przed nimi tajemnice prawdy. Wszyscy prorocy hebrajscy mają zaszczepioną wiarę i naród, do którego skierowane jest przesłanie. Na praojca „ludu wybranego” Bóg Starego Testamentu powołał Abrahama (z rodu długowiecznych Setytów) pochodzącego z miasta Ur w Chaldei. Abraham dowiódł swojej wiary w Boga „El” oraz posłuszeństwa wobec Niego. Dlatego Bóg zawarł przymierze z Abrahamem i jego synem Izaakiem. Bóg wybrał Abrahama i jego potomków od Izaaka, aby nieśli imię ich Boga innym narodom. Bóg Starego Testamentu zawczasu zaczął przysposabiać „wybrany ród ludzki” na przyjście Zbawcy, który miał przyjść dopiero po kilku tysiącach lat. On zmiażdży skronie Moabu, a także czaszki wszystkich synów Seta (Lb 24,17). Bóg przez swoich wysłanników: patriarchów Abrahama, Mojżesza i proroków stopniowo przygotowuje ludzi na przyjście Zbawcy, który objawi ludziom całokształt Boskiej religii. Oczekiwanie Mesjasza jest nicią przewodnią całej historii Starego Zakonu – a tęsknota za Zbawicielem jest najbardziej charakterystyczną cechą proroków Izraela. Naród żydowski jest jednym wyznawcą judaizmu, pierwszej religii monoteistycznej, którą onegdaj przyjął Abraham, praojciec narodu żydowskiego. Trzon ideologii judaizmu zawiera Tora, która została częściowo wymyślona podczas tzw. niewoli babilońskiej, przez kapłanów żydowskich. Zawiera ona „strzępy”, pojedynczych legend i mitów. Istotnym wymyślonym elementem Tory było rzekome ustanowienie z woli JAHWE dziedzicznej kasty kapłanów sprawujących posługę w Świątyni Jerozolimskiej. Torę napisały elity żydowskie (określenie Żyd pochodzi od imienia Juda, czyli Jehudi – czwartego syna Jakuba), które przypisały sobie rzekome „wybraństwo” nie sięgając w „genealogię biblijną”. W ten sposób powstała koncepcja „zbawienia” całego narodu żydowskiego. Wszyscy wyznawcy judaizmu uwierzyli w „wybraństwo”, choć według proroków wybrana jest tylko określona mała grupa ludzi. Prorocy nazywają ją „Resztą”. Prorok Micheasz pisał: A ty Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku do dni wieczności (Mi 5, 1-2). Król – Mesjasz według proroctw Micheasza, stanie na czele „Reszty” Izraela, która „nie jest potęgą polityczną, lecz grupą wiernych, wybranych i prowadzonych przez Boga, praktykujących sprawiedliwość, miłość i pełną pokory wiarę”. Prorok Starego Zakonu Izajasz podaje więcej szczegółów na temat Mesjasza w swojej księdze: Pozna go cały naród: Efraimczycy i mieszkańcy Samarii, w dumie i hardości swego serca mówiący (Iz 9,8). On wstąpi na tron Dawida w Izraelu (Iz 9,6). Pomazaniec w czasach mesjańskich będzie pochodzić z jednego z pni rodu Jessego (Iz 11,1). Między Mesjaszem a Dawidem będzie duże pokrewieństwo, lecz Mesjasz będzie pochodzić z innego pnia rodu Jessego. Jzajasz przepowiedział też w swoim piśmie, że Mesjasza i jego lud obroni sam Bóg (Iz 25, 6-9).
      
            Miasto Samaria było drugą (lub trzecią) stolicą północnego królestwa Izrael. Stwierdzenia proroków, które mówią o Efraimie (syn Józefa i Asenat urodzony w Egipcie) wskazują na starożytne początki dynastii Dawidowej, z której ma przyjść Mesjasz tutaj zapowiadany. Dzisiaj Samarytanie są potomkami mieszkańców starożytnej Samarii. Do dziś z punktu widzenia ortodoksyjnego judaizmu nie jest jasne, czy Samarytanie są Żydami, którzy wyłączyli się ze wspólnoty, czy też nie-Żydami. Sami Samarytanie mówią, że nigdy nie świętowali z Żydami w Jerozolimie. Według samych Samarytan ich nazwa oznacza w najstarszej wersji hebrajskiego – „wiernych i czcicieli”, a oni sami są potomkami 10 plemion Izraela (zamieszkiwali one terytorium Samarii), głównie pokolenia Efraima, i mówią, że ich grupa istniała już w czasach Mojżesza. Betlejem Efrata (Efron) po podziale pierwotnego państwa Izrael w 928 roku p.n.e., na Królestwo Południowe (Judę) znalazło się w Królestwie Północnym, zwanym odtąd „Izraelem”. Dawid, który był synem Efratejczyka imieniem Jesse, mówił o Mesjaszu, że „będzie kapłanem według obrządku Melchizedecha” (Ps 109). Tajemniczy król Szalemu, zapewne późniejszej Jerozolimy i w jednej osobie kapłan Boga prawdziwego, jest typem osoby żyjącej w czasach ostatecznych. Dziś pozostało kilkuset Samarytan, którzy wiodą niepewny żywot między zwaśnionymi społecznościami Izraela. Samarytanie zdaniem ortodoksyjnych Żydów są gorszymi wyznawcami judaizmu. Góra Garizim po dziś dzień pozostaje centrum kultu Samarytan. Samarytanie trzy razy do roku pielgrzymują na Garizim: w czasie świąt Massot, Szawuot i Sukkot. W trakcie tych pielgrzymek spotyka się tam cała ich wspólnota. Są one pamiątką wyjścia z Egiptu i czterdziestoletniej wędrówki do Ziemi Obiecanej. W wigilię święta samarytańskiej Paschy Samarytanie nadal składają tam w ofierze owce w olbrzymim piecu, który znajduje się w pobliżu szczytu góry. Rytuał bierze się stąd, ze Samarytanie odczytują prawa Mojżeszowe w sposób dosłowny, ale pozostają na uboczu głównego nurtu judaizmu, który dawno zarzucił tę ceremonię. Jeżeli ma się trwały fundament religijny nie odejdzie się daleko od Boga Starego Testamentu, ponieważ ma się religię przyrodzoną odziedziczoną po przodkach. Zdaniem Samarytan w czasach ostatecznych z góry Garizim będzie sprawiedliwie rządzić i panować na światem samarytański Mesjasz Taheb, prorok na wzór Mojżesza. Nie są to przekonania teoretyczne, ale empiryczne, przekazane mentalnie przez całość grupy społecznej. Mesjasz będzie składać kultowe ofiary całopalne oraz biesiadne. Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodzić z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem? (J 7,42).

         Jezus według Ewangelii synoptycznych urodził się w Betlejem judzkim, położonym 8 km od Jerozolimy i nie sprawował funkcji kapłańskiej, co było wyrazem okazywania należnej czci Bogu Ojcu. Wspólnota Kościoła chrześcijańskiego jest jednak przekonana, że w Jezusie Chrystusie Bóg wypełnia doskonale swe plany ujawnione w Starym i Nowym Testamencie. Nowy Testament bywa nazywany „Nowym Przymierzem”, ponieważ chrześcijanie wierzą, że Jezus Chrystus jest spełnieniem obietnicy Starego Testamentu (czyli hebrajskiej Biblii). Według mnie Ewangeliści są bardzo dyskretni w sprawie poczęcia Jezusa, pisząc w Ewangeliach, że został poczęty z „Ducha Świętego”. Pojawia się też pytanie o wypełnienie zapowiedzi dotyczących kapłaństwa. Jezus Chrystus nie był kapłanem w pojęciu Starego Testamentu. Porównując powyższe szczegóły, które nam Ewangelie przekazały o Chrystusie, z tym, co prorocy przepowiedzieli o Mesjaszu, widzimy najzupełniejszą niezgodność. Wielkim niebezpieczeństwem dla współczesnej ludzkości chrześcijańskiej jest iluzja, jakoby idea w Jezusie Chrystusie miał nadejść i doczekać się spełnienia. To jak się wydaje jest głównym powodem do prześladowania potomków Abrahama. W tym przypadku Samarytanie (od Efraima) są prześladowani nie tylko za wiarę, ale i za pochodzenie.

        To, co dzieje się w Kościele jest tragiczne, ponieważ powstały tam ogniska degeneracji, które dają możliwość, by niektórzy ludzie mogli przejrzeć na oczy. Religia katolicka chce kontrolować umysł człowieka, aby pod wpływem strachu i zastraszania, ludzie posłusznie wykonywali polecenia papieża i biskupów. Katolicy są winni posłuszeństwa biskupom, ponieważ są następcami apostołów na ziemi. Jest to istota ewangelizacji świata i świadectwo chrześcijańskiej niezłomności. Kościół byłby wsparciem dla demokracji, gdyby był bardziej ewangeliczny, ponieważ demokracja odwołuje się do wolności i godności człowieka, a wiec do wartości drogich chrześcijaństwu. Pisma najważniejszych filozofów greckich i rzymskich pełne są błędnych zasad w zakresie najważniejszych prawd religijno - obyczajowych. Nie było między filozofami zgody w najważniejszych sprawach religijnych (np. o nieśmiertelności duszy). Jeżeli życie pozagrobowe nie istnieje, musimy swym życiem odpowiednio pokierować. Religia osobista człowieka nie ograniczy się do znajomości teorii, ale wywrze stosowny wpływ na praktyczną stronę życia, nie pogrąży się w bałwochwalstwie. Najlepszym tego przykładem jest religia Greków i Rzymian i wyobrażenie o ich zmartwychwstałym „Bogu Jezusie Chrystusie”, które posiadł ogół chrześcijan. Odzyskanie zewnętrznej wolności szczególnie katolików pozostałaby bez wpływu na treść duszpasterskiego przesłania Nowego Testamentu, na przekaz doktryny wiary, bo ta się nie zmienia w zależności od ustrojów. Dlatego katolik zawsze winien opowiadać się za wolnością przeciw zniewoleniu.

        Dziś Kościół katolicki reprezentuje pełne spektrum, nieomal wszystkie nurty polityczne – od radykalnego liberalizmu do skrajnego konserwatyzmu. Kościół stanowi monolit, a katolicy stanowią tak przygniatająca większość społeczeństwa, że – gdy są jednomyślni w jakiejkolwiek kwestii – z ich opcją żadna inna nie może konkurować, pomimo, że reprezentuje wysoce wątpliwą teologię. Skoro Bóg Ojciec wyznaczył wybranemu rodzajowi ludzkiemu cel nadprzyrodzony objawienie Boskie stało się dla niego absolutnie potrzebne, czyli konieczne, mam tu na myśli ludzi wyjątkowych obdarzonych szczególnymi przymiotami rozumu, ponieważ zwykły rozum napotyka na wiele trudności w poznaniu prawd religii przyrodzonej. Poznanie Boga drogą rozumowania jest dostępne dla niewielu, przez nabycie niezbędnych prawd religijnych. Bóg może własnej znajomości rzeczy przyszłych udzielić ludziom; wiemy, że udzielał jej prorokom, którzy widzieli rzeczy przyszłe np. ukazanie się gwiazdy nadzwyczajnej (Ap 2,28). Z pewnością nadejdzie noc komety i spadnie deszcz meteorów. I nie dowiesz się już z mediów, kto przeżył a kto zginął. Pisarze ksiąg Biblii sami mówią, że są natchnione przez Boga. Prawdziwe proroctwo może tylko od Boga pochodzić (albo od człowieka, przez którego Bóg przyszłość objawia) i zawsze jest możliwe jego spełnienie – albowiem odnosi się ono do tych wypadków, które żadnym stworzonym rozumem nie dadzą się przepowiedzieć.

          Chrześcijaństwo występuje przeciwko rozumowi i największej Tajemnicy biblijnej (ukrytej historii rasy ludzkiej) stanowiąc zagrożenie dla kultury i osobistych przekonań racjonalisty, który ma możliwość rozstrzygnięcia prowadzonych sporów światopoglądowych na poziomie intelektualnych analiz. Od intelektualisty mamy prawo oczekiwać krytycznej i wyważonej oceny zjawisk, które przez przeciętnych zjadaczy chleba są w sposób uproszczony czy naiwny przyjmowane. Postawa katolika stanowi karykaturalne odejście od racjonalnej myśli, której otwartość na krytycyzm stanowi warunek konieczny dochodzenia do prawdy. Kościół stał się szpitalem dla grzeszników, którzy uważają, że za pomocą egzorcyzmu pozbywają się grzechów. Kościół katolicki jest bardzo bogatą i wpływową instytucją, która może przyjmować „swoich pacjentów”. Celebryci, którzy byli zaproszeni na kanonizację do Rzymu na plac św. Piotra, ze względu na możliwość szybkiego oddziaływania na społeczeństwo klaskali i zostali wykorzystani w działaniach marketingowych, chociaż wielu z nich do końca nie wiedziało, w jakiej imprezie bierze udział, będąc pod jurysdykcją zebranych tam katolików. Cały zebrany tłum miał oczy pełne łez, tak, że trudno było się zorientować czy to jest już „raj” na ziemi, czy raczej zbliżające się „piekło”.


       Po niespodziewanej śmierci Jana Pawła I (wrzesień 1978) na czele Stolicy Apostolskiej stanął 58–letni Karol Wojtyła, który przyjął imiona swojego poprzednika. Jan Paweł II przypuszczalnie zapoznał się z orędziem z Fatimy, wkrótce po swym wyborze na Papieża, jednak brak jest na ten temat informacji. Kiedy w roku 1978 Karol Wojtyła został papieżem wielu katolików przyjęło to z entuzjazmem i nadzieją na przyszłość. Spodziewano się, że papież dokona przełomu, że spowoduje otwarcie się Kościoła do ludzi przez głoszenie prawdy biblijnej. Wiadomo było, że biskup z Krakowa był „politycznie twardy, ale umiarkowany z teologicznego punktu widzenia”. Jan Paweł II po wyborze na papieża został jednak na pozycji, jaką zajmowali jego poprzednicy nie nadążając za współczesnością. Jan Paweł II kontynuował tradycję Kościoła, która istniała przed nim i był wierny Kościołowi, który stworzyli jego poprzednicy i nie różnił się niczym szczególnym od swoich poprzedników. Jan Paweł II podczas swojego pontyfikatu umiał się tylko posługiwać środkami przekazu (dla własnych potrzeb i Kościoła), jak żaden z jego poprzedników. Papież posiadł siłę pauzy i kropki w swoich wystąpieniach, był znakomitym aktorem, tą cechę uzyskał na zaawansowanym kursie aktorskim w Krakowie. Jan Paweł II podczas całego swojego pontyfikatu był bezwzględnie zdyscyplinowany, przez co przyciągał ludzi, kontrolował ich strach i dawał im nadzieję na przyszłość. Ludzie ufają swoim przewodnikom duchowym, ponieważ znajduje się w ich przemyśleniach dużo podświadomych i podprogowych przekazów. Człowiek z natury ma ograniczoną wyobraźnię i pokłada nadzieję w autorytetach (mistykach), którzy prowadzą ludzi do bezpośredniego spotkania z Bogiem już w życiu doczesnym. Katolicy uważają, że Jan Paweł II jest osobą wyjątkową, która pojawia się na Ziemi bardzo rzadko, raz na kilkanaście stuleci. Osoba taka jest posłańcem Boga, to przez nią Bóg przemawia do swego ludu i przez niego daje wskazówki. Słowo „prorok” zwyczajnie kojarzy się nam z człowiekiem, który przepowiada lub przewiduje przyszłość w sensie biblijnym. Bycie prorokiem oznacza, że jest się ostatecznie źródłem prawdy. Karol Wojtyła po wyborze na papieża, odbył już w niecały rok po wyborze pielgrzymkę do Polski, która trwała od 2 do 10 czerwca 1979 roku. Ojciec Święty przybył do polskiej ziemi, którą nazywa opatrznościową i „szczególny znakiem” Na placu Zwycięstwa w Warszawie w dniu 2 czerwca powiedział: „Niech zstąpi Duch Twój. Niech zstąpi Buch Twój. I odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Polska, według słów Jana Pawła II „stała się w naszych czasach ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa”. Papież musiał mieć mocną podstawę, wypowiadając „proroctwo”. Proroctwo jest to przepowiednia zupełnie pewna i wyraźna wypadku przyszłego, który w swych naturalnych przyczynach żadnym stworzonym rozumem przewidziany być nie mógł. Prawdziwość proroctwa musi być potwierdzona przez dokładne jego spełnienie we wszystkich szczegółach, bo gdyby się przepowiednia nie ziściła, nie byłaby proroctwem. Papież przez ogłoszenie proroctwa uczynił „Objawienie” do tego stopnia wiarygodnym, że o jego prawdziwości nie można wątpić. Świadomy swego posłannictwa głoszenia ludziom „prawdy biblijnej” stara się wypełnić przeznaczenie dostępnymi sposobami i środkami, chce tym samym, aby je ludzie przyjęli. W tym też celu papież nadał religii pewne znamiona, z których można ją, jako Boską a więc wiarygodną poznać i od fałszywych odróżnić. Adresatami przepowiadania Jana Pawła II są zarówno niewierzący, jak i gorliwi wyznawcy katolicyzmu.

         Wolno myśleć, że fanatyzm religijny Karola Wojtyły do Kościoła katolickiego związany był z doświadczeniem przez niego dwóch systemów totalitarnych – nazistowskiego i komunistycznego, które były formą rządów dyktatorskich i despotycznych w warunkach społeczeństwa masowego. W okresie pontyfikatu Jana Pawła II zaangażowanie Kościoła rzymskokatolickiego w ruch ekumeniczny nasiliło się, sprzyjały temu liczne podróże apostolskie, w trakcie, których spotykał się z przedstawicielami Kościołów nierzymskokatolickich. Do pozostałych aspektów działalności papieża Jana Pawła II na rzecz szerzenia ruchu ekumenicznego należy zaliczyć zorganizowanie w 1986 roku w Asyżu Dnia Modlitw o Pokój. Papież zgromadził wówczas głównych przywódców religijnych na świecie, by modlić się o pokój, który można osiągnąć przez głęboką relację z Bogiem na modlitwie. W odmętach etnicznej i religijnej nienawiści, wśród walki o władzę i bogactwo, załamują się autorytety, które pozwalały prowadzić debatę, szukając wspólnego gruntu religijnego. Jan Paweł II był przekonany, że różnice religijne, choć znaczne, nie stwarzają przeszkody w budowaniu braterstwa. Podczas spotkania powiedział, że wszyscy modlimy się do tego samego „Boga” i że modlitwy stwarzają duchową energię, która daje nadzieję na przyszłość. Papież pozwolił podczas modlitw przywódcy, buddyście tybetańskiemu Dalajlamie postawić figurkę Buddy na ołtarzu w kościele św. Piotra w Asyżu. Czy nie jest to duchowe cudzołóstwo, które wynika z watykańskiego konformizmu? Przecież Kościół złożony z ochrzczonych ludzi jest Oblubienicą Jezusa Chrystusa – Oblubieńca, dlatego dusze wszystkich tworzą Kościół. Kościół pasterz dusz swą kreatywność bierze z tradycji i szuka pasterzy, którzy będą służyć Ewangelii, by dotrzeć do każdego człowieka. Jeżeli Kościół nie będzie głosił Chrystusa nie będzie miał (wielu) cnót ewangelicznych i stanie się pobożną organizacją pozarządową pochłoniętą wieloma sprawami. Kościół jest wspólnotą niosącą depozyt ewangelicznego posłannictwa Jezusa Chrystusa, który jest niesiony na ludzki sposób poprzez dzieje. Według Carla Junga Jezus Chrystus funkcjonuje tylko symbolicznie jako archetyp zbawcy zaspokajając zbiorową nieświadomość chrześcijan. Wartości stanowiące rdzeń depozytu są wartościami ogólnoludzkimi, bo zbudowane są na skale, która się nie kruszy i nie wietrzeje. Skałą jest Chrystus i Jego przesłanie, które wytyczyło drogę tym, którzy w Niego wierzą i poniekąd jest przesłaniem dla całej ludzkości. Człowiek tajemnica zamysłu Boga Starego Testamentu wymaga, przeto szacunku innych ludzi. Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela (Mt 15,24). Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie ( Mt 4,17).

        Ogólnoświatowa religia chce powstać na naszych oczach, a jej centrum ma być w Watykanie. Tak, więc z chrześcijańskiego punktu widzenia można i trzeba krytykować niektóre wersje liberalizmu. Ten liberalizm, który każdą wspólnotę religijną traktuje jak własną jest zagrożeniem dla własnej suwerenności i jest wersją zideologizowanego dogmatu (liberalizmu kulturowego). Miasto Rzym to wielka metropolia, która, leży nad „wieloma wodami”, można ją nazwać ogólnoświatowym imperium, które ma charakter polityczny i religijny. Chrześcijaństwo powstało jako sekta w łonie judaizmu i trafiło w Rzymie na podatny grunt – rzesze niewolników i biedaków. Im właśnie sekta przypadła do gustu, ponieważ obiecywała po śmierci „zbawienie” i nagrodę w niebie za wyrzeczenia podczas życia na ziemi. Chrześcijaństwo przyjęło do swojej tradycji wygodniejszą część judaistycznej spuścizny z teologicznego spadku. To Wielkie Miasto ma władzę królewską nad królami ziemi (Ap 17,18). Z którą nierządu się dopuścili królowie ziemi, a mieszkańcy ziemi się upili winem jej nierządu (Ap 17,2), co wskazuje, że chodzi o jakąś zorganizowaną grupę ludzi (populację). Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy, każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze zabitego Baranka (Ap 13,8). Katolicyzm, który jest wytworem ludzkim, nie rezygnuje jednak z nadziei panowania nad światem i zdobycia władzy nad człowiekiem. Religia katolicka chce programować ludzi, aby pod wpływem strachu, posłusznie wykonywali polecenia. Papież jednak nie potrafi spojrzeć w przyszłość, by zobaczyć przeznaczenie każdego człowieka. Bóg Starego Testamentu zostawił nadzieję w Apokalipsie, gdzie pisze, że musi przybyć „Anioł”, żeby pokonać ziemskie zło stworzone przez człowieka.

        W tym świecie, który zbliża się na skraj zbiorowego szaleństwa, należy raczej zaproponować autorytet myślącego człowieka (najbardziej suwerenny jest człowiek), który jest wolny od zwierzchnika (papieża). Człowiek ma prawo do własnej racjonalności, która opiera się na podwalinach teologii. W języku teologicznym bardziej zdominowane są obrazy pochodzenia biblijnego. Stary Testament jest skierowany do „człowieka jako całości” i w przeciwieństwie do religii katolickiej, nie jest myślą człowieka, lecz Boga. Bóg mówi o idei bytu w przyszłości (wybranej małej części ludzkości) opartej na doskonałości czynnika moralnego. Niechrześcijańska myśl humanistyczna przydaje osobie ludzkiej znamię godności ze względu na nią samą – bez transcendentnych uzasadnień – to trudno nie twierdzić, że chrześcijańska koncepcja buduje tylko fundament solidarnej zbiorowej demokracji. Uniwersalistyczna religia, która chce dotrzeć do wszystkich ludzi jest religią imperialistyczną, ponieważ chce zdobyć władzę nad światem. Religia rzymskokatolicka jest zagrożona nie tylko przez działanie ludzi z zewnątrz, ale i wewnątrz, ponieważ Kościół pogrąża się sam i nigdy nie będzie w stanie oszukać do końca wszystkich ludzi.

        „Pesymistyczne dziedzictwo” papieża Jana Pawła II z doświadczeniem systemów totalitarnych stało się jego lękiem przed „cywilizacją śmierci”, która ma nadejść i będzie opierać się na utopijnych założeniach, które nie pozwolą odpowiedzieć na kluczowe pytania zagubionemu człowiekowi, który chciałby złożyć świadomy akt wiary. Opieka i zatroskanie Jana Pawła II, nad ludzkością jak się wydaje, jest związane, z trzecią częścią tajemnicy fatimskiej, którego tekst nie może być odczytany inaczej, jak tylko w kluczu symbolicznym – walki świadków wiary przeciwko systemowi ateistycznemu. Jan Paweł II w czasie pielgrzymki do Fatimy wołał do zebranych wiernych: O Serce Niepokalanej pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, która ciąży nad ludzkością i zamyka drogę ku przyszłości (…) Naglące wezwanie Maryi do pokuty nie jest niczym innym jak tylko przejawem Jej macierzyńskiej troski o losy ludzkiej rodziny, potrzebującej nawrócenia i przebaczenia”. Jan Paweł II nauczyciel naszych czasów odrzuca porządek świata opary na ateizmie. Dobrze, jeśli w tym przesłaniu zobaczysz głębszy sens. Wizja trzeciej części tajemnicy fatimskiej przedstawia, bowiem sąd wiszący nad światem, który jest tylko kwestią czasu. Myśl, że świat spłonie w morzu ognia, nie jawi się już bynajmniej jako czysty wytwór fantazji. Wizja wskazuje i pokazuje siłę, która ma moc zniszczenia świata.

       Papież Jan Paweł II w czasie swojego pontyfikatu stał się ucieleśnieniem paradoksalnej żywotności polskiego ducha i żarliwej wiary, jaka rozkwitła w ramach struktur ateistycznego (socjalistycznego) państwa. Papież stał się złotym cielcem polskiego katolicyzmu, który jest płytki i bałwochwalczy. Sam był zresztą postacią paradoksalną: intelektualista, dramatopisarz, poeta, profesjonalny filozof wychowany w tradycji fenomenologicznej, starający się schrystianizować ludzki egzystencjalizm po śmierci; a jednocześnie człowiek z całą pasją oddany kulturze ludowego katolicyzmu: sanktuariom, pielgrzymkom, cudom, świętym Kościoła katolickiego, różańcowi i Najświętszej Panience. W katolicyzmie polskim, niezwykłą rolę odgrywa Matka Boska, która stała się Królową Korony Polskiej. Papież w czasie całej swojej posługi w wypowiedziach publicznych posługiwał się językiem o charakterze propagandowym, używając zwrotów, które są czystym formalizmem. W języku papieża pojawił się triumfalizm, pojawił się nowy osobliwy styl absolutnego dobra w walce z absolutnym złem, pojawił się język krucjaty przeciw światu bezbożnictwa i herezji. Różnice między oprawcą a katem zaczynają się zacierać z perspektywy moralnej oceny rzeczywistości. Trzeba głosić Chrystusa na tej ziemi, na tym szlaku, „Nie lękajcie się”, Cierpienie ludzkie jest wielką tajemnicą – jest krzyżem, który musimy nieś w swoim życiu, W życiu trzeba iść pod prąd, Trzeba chcieć wypłynąć na głębie, by spotkać zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Rozpoznawalne kilkuwyrazowe wyrażenia zawierały powszechne znane prawdy lub poglądy (jak program partyjny z głębokiego socjalizmu), które poprzez swoje rozpowszechnianie zyskiwały na oryginalności, a często i autentyczność, przyciągając do siebie uwagę odbiorców. Człowiek da się ogłupiać przez slogany ideologiczne, najbardziej prymitywne i najbardziej obskurne, które ukazują bezwzględność i cynizm, który ma jednoznaczną oceną moralną dla myślących ludzi. Kościół katolicki przez rozpowszechnianie haseł zrównał się z antysemityzmem, faszyzmem, ciemnogrodem i wszelkim zjawiskami antypostępowymi w imię solidarności etnicznej, wzywając do bezwzględnego posłuszeństwa w imię Jezusa Chrystusa. W katolicyzmie cierpienie przez krzyż działa jak środek poprawczy na grzeszników, ponieważ Bóg (Jezus Chrystus) postępuje z ludźmi jak lekarz, który lituje się nad cierpiącymi. Krzyż atrybut symboliczny stał się bohaterem masowej wyobraźni. Krzyż – przerażający obraz męki Jezusa – stał się dla wielu ludzi nadzieją w obliczy niepojętej śmierci człowieka. Dla wierzącego przyjęcie krzyża Chrystusowego oznacza śmierć za ziemską sprawę, że Jezus zmartwychwstał i że jest Bogiem. Jak mroczna mitologia połączyła ludzi w imię tej idei? Dokonał tego Rzym za pomocą sztuki wykorzystują ją dla własnych celów. Ludzie mający władzę zawsze wykorzystują sztukę dla własnych celów. Zdolność odczytywania obrazów pochodzi od prymitywnych form i stanowi ważną cześć naszego życia. Istnieją bowiem znaki, które mogą zrozumieć nawet prości, niepiśmienni ludzie. I tak krzyż, dawny znak przekleństwa, (krzyż, to rzymska szubienica) stał się drzewem życia dla chrześcijanina i tak zostały zburzone pierwotne proporcje znaczenia tego symbolu. Chrześcijaństwo każdego wiernego zaślepia, aż do głupoty i uważa się za zdolne do wyjaśnienia i osądzenia wszystkiego. Jan Paweł II kontynuował tradycję Kościoła, która istniała przed nim i dzisiaj żyje tym dziełem, które pozostawił po sobie. Swego czasu był jednym z najbardziej czynnych uczestników II Soboru Watykańskiego, zwołanego przez reformatorsko usposobionego papieża Jana XXIII, z myślą o dokonaniu, jak to sam określał, aggiormamento (uwspółcześnieniu) Kościoła. Zdaniem wielu historyków żaden wcześniejszy papież nie podjął tak wielu wysiłków na rzecz ekumenizmu w Kościele, jak Jan XXIII (1958- 3 czerwca 1963).

         Konklawe w 1958 roku trwało trzy dni, ku zaskoczenie wszystkich kardynałowie wybrali 28 października, 77 letniego Angelo Giuseppe Roncallego, który miał być przejściowym papieżem, miał szybko umrzeć. Nowy pontyfikat rzeczywiście był krótki, ale stał się przełomowy w dziejach Kościoła. Po wyborze Jan XXIII oznajmił, że jego głównym pragnieniem jest, by mógł być przede wszystkim dobrym pasterzem. Historycy uważają, że papież Jan XXIII po wyborze zapoznał się z treścią trzeciej tajemnicy Fatimskiej, ukrywanej przez Watykan od jej spisania przez siostrę Łucję (3 I 1944). Zgodnie z wolą Łucji treść Orędzia spisana przez nią mogła być ujawniona światu po 1960 roku. Dlaczego po roku 1960? Łucja odpowiadała, że przed 1960 rokiem nie można było tego zrozumieć, zrozumiano by to dopiero potem. Gdy zapytano papieża, co będzie z trzecią tajemnicą fatimską, odpowiedział, wychodząc ze spotkania z biskupami, że pozostanie na razie tajemnicą Watykanu. Nie można było jej ogłosić światowej publiczności, albowiem ogłoszenie jej pełnego tekstu wywołałoby panikę na skalę światową. Wydaje się, że Jan XXIII celowo ukrywał tajemnice przekazane przez „Pannę Maryję” w objawieniach fatimskich. Wydaje się to dziwne, ponieważ „Objawienie w Fatimie”, to najsłynniejsze objawienie Maryjne i najlepiej udokumentowane. Łucja dostała polecenie od Matki Boskiej, które miało być spełnione. Kościół od czasu wydarzeń w Fatimie postępował przeciwnie do woli Matki Boskiej. Wiedza o wydarzeniach w Fatimie nie była rozpowszechniana, ale dokładnie strzeżona.

         W 1976 roku Łucja zaprosiła do siedziby swojego zakonu dziennikarzy, próbując spełnić wolę Matki Boskiej. Działanie Kościoła było natychmiastowe, od tego czasu zakonnica nie udzieliła żadnego wywiady. Wydaje się, że w Fatimie nie doszło do spektakularnego i przepełnionego chrześcijańską symboliką wydarzenia, lecz do bezprecedensowego bliskiego spotkania z przedstawicielami inteligencji pozaziemskiej. Z ukrywania przez Kościół III Tajemnicy Fatimskiej wynika, że nie pochodzi od Maryi matki Jezusa i nie jest objawieniem chrześcijańskim, do którego chce nas przekonać Kościół. Główną postacią wizji jest mężczyzna ubrany na biało, walczący z ateistycznym światem, wśród ogromu cierpienia ludzi umierających za wiarę, który po wejściu na wysoką górę zostaje ugodzony z broni palnej i pada na ziemię.

        11 października 1962 roku Jan XXII rozpoczął Sobór Watykański II (1962 – 8 XII 1965), na który do dziś pomstuje wielu konserwatywnych hierarchów, ponieważ wywrócił on doktrynę Kościoła katolickiego. Zwołany sobór powszechny uformował nowe oblicze Kościoła zarówno w sensie nowej doktryny teologicznej jak też społeczno-politycznej. Papież Jan XXIII domagał się zagwarantowania każdemu człowiekowi prawa „czczenia Boga wedle słusznego sumienia”, ponieważ człowiek jest istotą rozumną i wolną. Warunkiem i podstawą pluralizmu stała się wolność człowieka, która zależy od rozpoznania prawdy religijnej. Ideologia ekumenizmu znalazła wyraz w wypracowanej nowej koncepcji „mesjanistycznego ludu bożego”. W najszerszym znaczeniu są to wszyscy ludzie, uznający zakres fundamentalnych wartości, takich jak pokój, dobro, sprawiedliwość czy wolność. Wielu konserwatywnych katolików, którzy krytykują Sobór Watykański II, uważa, że Jan XXIII zapoczątkował ruch odwracania się od prawdziwej wiary zawartej w Ewangeliach. Uczynił to Jan XXIII, ale dzieło soboru watykańskiego II zakończyło się za pontyfikatu Pawła VI (21 VI 1963 - 6 VIII 1978).  W czasie obrad (wbrew Ojcom soborowym) papież ogłosił Matkę Boską, Matką Kościoła. Przedmiotem przesadnej dumy katolików widocznej na każdym kroku jest Matka Boska. Religijność kultu cechuje dominacja pierwiastka emocjonalnego nad intelektualnym i racjonalnym. To sprawia, że prawa półkula mózgu katolika odgrywa znacznie większą rolę niż półkula lewa. Osobowość Pawła VI nie wpłynęła na pogłębienie dzieła soboru watykańskiego II, przy zrozumieniu konieczności kroczenia przez Kościół drogą modyfikacji doktryny, odpowiadającej potrzebom współczesnego świata. Uchwały soboru wskazywały najbardziej właściwą formę politycznej organizacji społeczeństwa, gdzie jednostki i zbiorowości miały zagwarantowane prawa. Zasadniczym motywem nieprzyjęcia uchwał Vaticanum II i zatwierdzających je decyzji papieskich było, wbrew temu, co się powszechnie sądzi, nie tyle odrzucenie reformy liturgicznej, co treści „Deklaracji o wolności religijnej”, najbardziej kontrowersyjnego dokumentu Soboru, jednego, na który nie wyraziło zgody aż 249 ojców Soboru. Mając na uwadze okres kilkudziesięciu lat od chwili pojawienia się oficjalnych wystąpień sygnalizujących narastanie ducha „aggiornamento”, z pewnością stwierdzić możemy, iż nie dokonano znaczącego kroku, wypracowującego podstawy nowej doktryny Kościoła. Fundamentaliści w dalszym ciągu rygorystycznie trzymają się zasad i norm, które wyznaczone są przez ich poprzedników.

         Na tym rewolucyjnym Soborze, zapoczątkowanym przez Jana XXIII Kościół katolicki zrezygnował z łaciny i dopuścił używanie języków ojczystych, że względu na pożytek wiernych. Głównym założeniem myśli soboru watykańskiego II była świadomość funkcjonowania Kościoła w pluralistycznym świecie. Na Soborze Watykańskim II nastąpiła detronizacja Chrystusa Króla w tradycyjnym nauczaniu Kościoła i zniżenie go do sługi – jak to jasno określają Ojcowie posoborowi. Tak, więc w momencie detronizacji, czyli usunięcia z pierwszego planu Chrystusa, zastąpiono go człowiekiem z jego mądrością. Sobór przygotował Kościół do dialogu z chrześcijańskim społeczeństwem, chcąc zerwać z nauczaniem dogmatycznym, na którym jest oparty. Po Soborze Watykańskim II zdjęto złote krzyże z szyi biskupów i nie było już obowiązkowe klękanie i całowanie po rękach papieża. Doktryna Kościelna w drugiej połowie XX wieku uległa interesującemu rozwojowi, uderzyła w podstawy świata chrześcijańskiego. Stanowisko soboru deklarowało dezaprobatę dla nietolerancji religijnej, dając podstawę do poszanowania wolności wyznania i korzeni osobistej kultury religijnej. Doceniając rolę Kościoła w kształtowaniu postaw ludzkich, przy pogłębionej aksjologii, świat oczekiwał wielu zmian i „otwarcia” Kościoła, na ludzką osobowość moralno – etyczną, a w konsekwencji wyznaniową. Uczestnik, francuski biskup Marcel Lefebvre odmówił zaakceptowania zmian następujących po Soborze Watykańskim II, pociągając za sobą innych, konserwatywnych księży. Tradycjonaliści odcinają się od ekumenizmu wewnątrz wspólnoty chrześcijańskiej, ponieważ trwają na stanowisku pierwotnego Kościoła i ekumenizm negatywnie wpływa na ich wiarę. Z Marcelem Lefebvrem nie udało się dojść do kompromisu ani papieżowi Pawłowi VI, ani Janowi Pawłowi II, za co został ekskomunikowany.


        Tuż po rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II, świat stanął na krawędzi wojny globalnej. Nastąpiło to w okresie tzw. kryzysu kubańskiego. Kryzys kubański trwał 13 dni i o mało nie doprowadził do wojny nuklearnej. Kryzys kubański był konfliktem między dwoma supermocarstwami – USA i ZSSR- dysponującymi bronią atomową, miał on miejsce w dniach 15-28 października 1962 roku na Kubie. Wywiad amerykański odkrył, że na Kubie odległej 145 km od granic Stanów Zjednoczonych instalowane są wyrzutnie rakiet atomowych. Współcześni historycy podkreślają istotny wpływ papieża Jana XXIII i dyplomacji watykańskiej na pomyślne zakończenie sporu. Dyplomacja watykańska po tych wydarzeniach doszła do przekonania, że powinno się dać do wglądu tajemnice fatimskie czołowym osobistościom światowej polityki, by zapewnić pokój na świecie. Stało się tak w latach 1963-64. Nie wiadomo jednak, jaka była treść przekazanych dokumentów. Wyciąg z tajemnicy fatimskiej doręczono prezydentowi USA Kennedy’emu, premierowi Wielkiej Brytanii Wilsonowi i I sekretarzowi ZSSR  Chruszczowowi.


       W obradach Soboru Watykańskiego II wzięła udział liczna grupa duchownych z Polski, spośród których wyróżniał się zwłaszcza młody, 42 letni biskup Karol Wojtyła. Biskup z Krakowa zrobił znakomite wrażenie. Miał dominującą osobowość a w jego osobie było ożywienie, magnetyczna siła, profetyczna moc, pełna pokoju i nie do odparcia. Karol Wojtyła był jednym z Ojców Soboru Watykańskiego II. Jego wystąpienie na rzecz wolności religijnej nie pozostało niezauważone. W swoim wystąpieniu mówił o potrzebie Kościoła bardziej biblijnego, a nie klerykalnego, o wierze będącej bardziej osobistym spotkaniem z Bogiem, niż syntezą świętych tekstów, o wyzwaniach współczesność: komunizmie, ateizmie. Wielu historyków przypuszcza, że do godności następcy św. Piotra, Karola Wojtyłę wyniósł Sobór Watykański II. „Jeżeli istniał jakiś człowiek, który wierzył w Sobór Watykański II i miał żelazną wolę realizacji jego postanowień, to był nim kardynał Wojtyła” (kardynał Giovanni Benelli).


       16 października 1978 roku obradujący kardynałowie wybrali na papieża Jana Pawła II. Wybór papieża spoza Włoch był zaskoczeniem dla opinii publicznej w wielu krajach, choć w istocie kardynał Wojtyła uchodził za kandydata wśród hierarchów Kościoła jeszcze przed rozpoczęciem konklawe. Istniej anegdota dotycząca intuicji wiedeńskiego kardynała Koniga. Po pogrzebie Jana Pawła I, a przed rozpoczęciem właściwego konklawe, zaprosił on Karola Wojtyłę do ekskluzywnej restauracji. Wsiadając z kardynałem Wojtyłą do taksówki po posiłku, miał powiedzieć kierowcy: Jedź ostrożnie. Wieziesz przyszłego papieża”. To kardynał Konig oficjalnie zgłosił kandydaturę Karola Wojtyły na papieża przed piątą kolejką głosowania. Ma on wprawdzie, jak mówił 58 lat, ale to nie powinno być przeszkodą. Przeciwnie, ile na tym zyskałby Kościół! Po wyborze Polaka na papieża nie było „trzęsienia ziemi”, a klimat wokół Kościoła zmienił się na jego korzyść, co było zapowiedzią rozwoju dramatycznych wydarzeń w najbliższej przyszłości.

        13 maja 1981 roku na placu św. Piotra miało miejsce wstrząsające wydarzenie. Ali Agca dokonał zamachu na życie Jana Pawła II, dokładnie w 64 rocznicę pierwszego objawienia Matki Bożej w Fatimie. Papież miał zginąć na placu św. Piotra od strzałów zamachowca Ali Agcy, jak się dziś wydaje z pobudek religijnych. Jest jednak powszechne przekonanie, że konfrontacja papieża z komunizmem miała podstawy zamachu na jego życie. W wyniku zamachu papież został ciężko ranny w brzuch i rękę. Jeden z pocisków odbił się od palca i dzięki temu nie trafił w aortę. Niewiarygodnym zbiegiem okoliczności obok papieża stała zakonnica o imieniu Łucja, która przyczyniła się do ujęcia Turka. W czasie pobytu w szpitalu Jan Paweł II zażądał dostarczenia mu do kliniki Gemelli koperty z treścią tajemnicy fatimskiej, z którą się zapoznał.

       Pięć miesięcy po zamach, a dokładnie 15 sierpnia 1981 roku, Jan Paweł II spotkał się z wiernymi na placu św. Piotra. Powiedział wtedy: „Stałem się na nowo dłużnikiem Najświętszej Dziewicy i wszystkich świętych Patronów. Czyż mogę zapomnieć, że wydarzenia na placu św. Piotra miało miejsce w tym dniu i o tej samej godzinie, kiedy od sześćdziesięciu z górą lat wspomina się w portugalskiej Fatimie pierwsze pojawienie się Matki Chrystusa ubogim wiejskim dzieciom. Wszak we wszystkim, co mnie w tym właśnie dniu spotkało, odczuwam ową niezwykłą macierzyńską troskę i opiekę, która okazała się mocniejsza od śmiercionośnej kuli”.

        Jest 12 maja 1982 roku. Jan Paweł II przybył do Fatimy, aby podziękować Tej, która nie pozwoliła mu zginąć i zawierzyć jej świat. Następnego dnia minie dokładnie rok od chwili, gdy Jan Paweł II upadł postrzelony przez Alego Agce. Po zamachu na życie papieża wokół tajemnicy fatimskiej narastały coraz większe spekulacje, szerzyły się pogłoski, iż zawiera ona apokaliptyczne wizje. Papież jest już pełny sił, pozdrawiają go setki tysięcy wiernych, którzy witają go na ogromnym placu przed Bazyliką Matki Bożej Różańcowej w Fatimie. Entuzjazm tłumu jest uzasadniony: oto przyjeżdża papież uratowany przez ich Matkę Boską. Wśród pielgrzymów jest 32 letni Juan Fernandez Krohn, ksiądz ze schizmatyckiego bractwa Piusa X wyświęconego przez arcybiskupa Lefebvre’a. Krohn bynajmniej nie przyjechał do Fatimy, po to by modlić się z Janem Pawłem II. Procesja z papieżem zmierza po schodach z Kaplicy Objawień do ołtarza głównego bazyliki. Krohn ubrany w czarną sutannę przepycha się przez tłum i rzuca się na papieża z nożem wielkości bagnetu. Próbuje ranić go w serce. Krzyczy: „Precz z papieżem! Oskarżam cię o niszczenie Kościoła! Śmierć Soborowi Watykańskiemu II” – rzuca mu Krohn w twarz. Ochroniarz papieski Camilo Cibin i pracownik portugalskiej Security obezwładniają zamachowca.

      Na procesie Juan Fernandez Krohn twierdził, że Wojtyła był agentem komunistycznym działającym na zlecenie ZSSR, który miał rozsadzić Watykan od środka. Przez 26 lat cały świat żył w przekonaniu, że Jan Paweł II nie ucierpiał w tym zamachu i że nóż szaleńca go nie zranił. Dopiero przy kręceniu filmu „Świadectwo”, który miał premierę w Watykanie, kardynał Stanisław Dziwisz zdecydował się niespodziewanie ujawnić światu tajemnicę zamachu, że papież został niegroźnie zraniony. Zjawisko medialne, jak się wydaje, miało kokietować odbiorców książki oraz filmu, firmowanych nazwiskiem kardynała.

        W dniach 12-13 maja 2000 roku, roku jubileuszowego, papież Jan Paweł II przebywał po raz trzeci w Fatimie jako pielgrzym. Ogłosił wówczas Hiacyntę i Franciszka błogosławionymi i dokonał aktu poświecenia Matce Bożej III tysiąclecia. Podczas mszy świętej odprawionej 13 maja Ojciec Święty rozpoczął homilię tymi słowami: „Błogosławię Cię Panie za to, że ukryłeś tę prawdę przed mędrcami i uczonymi, a objawiłeś ją dzieciom”. Pod koniec mszy beatyfikacyjnej Franciszka i Hiacynty kardynał Angelo Sodano, watykański sekretarz stanu, obwieścił tysiącom pielgrzymów zgromadzonym, iż Jan Paweł II powierzył Kongregacji Doktryny Wiary na czele, której stał kardynał Joseph Ratzinger ogłoszenie tekstu trzeciej części tajemnicy fatimskie, który został podany do publicznej wiadomości 26 czerwca 2000 roku w Rzymie, po kilkudziesięciu latach trwającej debaty, czy należy ujawnić treść relacji Łucji. Zapis, który został opublikowany po tak długim czasie od rzeczywistych wydarzeń, był przedmiotem licznych spekulacji, tak, że większości czytelników w chwili jego ujawnienia doznała rozczarowania lub uczucia głębokiego zdziwienia. Jak się wydaje machinacje, jakich się dopuścił Kościół, polegają na dopasowaniu zjawiska do swojego własnego punktu widzenia. Portugalscy badacze sugerują, iż przedstawiona wersja tajemnic jest znana dzięki „staraniom” jezuitów, spowiedników siostry Łucji; dlatego też słowa zmarłej w 2005 roku zakonnicy nie są traktowane do końca za wiarygodne. Chodzi o wykorzystanie przez Kościół wydarzeń w Fatimie do celów propagandowych i rozbieżnością między ich pierwotną a oficjalną wersją. Kościół stworzył kolejną, dodatkową legendę, która jak się zdaje, nie ma nic wspólnego z pierwotnymi relacjami świadków tych wydarzeń, znajdujących się w zamkniętych archiwach Watykanu. Watykan utrzymywał bardzo długo proroctwo w ścisłej tajemnicy dla przyszłego konstruowania wydarzeń wedle swojej interpretacji, ukrywając wiele jej fragmentów mających związek z przedstawicielami innej inteligencji. Tajemnica fatimska skrywana przez lata przez najwyższe władze Kościoła, będąca przedmiotem licznych spekulacji, w których kreowano obraz nadciągającej Apokalipsy, nic takiego nie ujawniała. Wydarzenia fatimskie noszą na sobie ciężar cenzury ze strony Kościoła, toteż przepełnione są chrześcijańską retoryką i symboliką. Zdaniem wielu nie została ujawniona żadna wielka tajemnica ani uchylona zasłona przyszłości, choć wizja opisuje przyszłe wydarzenia i ich kolejność dokładnie. W wizji dzieci otrzymały obraz ubranego na biało mężczyzny w mieście na pół zburzonym, wyraźnie poprzedzających pozostałych w procesji, w której brali udział mężczyźni i kobiety różnych klas i pozycji społecznych. Widzimy jak w „zwierciadle”, przechodzących świadków wiary, którzy doznali form okrucieństwa. Mężczyzna, drżąc i cierpiąc w obliczu wszystkich otaczających go okropności, kieruje swe kroki z trudem ku wysokiej górze, pośród martwych ciał, umęczonych w wyniku przemocy. Ubrany na biało mężczyzna, po wejściu na wysoka górę, modląc się za wszystkich wiernych, jak i grzeszników prześladowców, zostaje zabity. W wizji wyraźnie zaznaczono, że mężczyzna ubrany na biało zostaje zamordowany od strzałów z broni palnej i strzałami z łuku.


        Fatima to wydarzenie współczesne, a mimo to zostało obarczone wieloma skrzywieniami w miarę upływu czasu. W objawieniu w Fatimie nie ma dowodu mówiącego, iż istota widziana przez dzieci była Maryją. Dla dzieci wychowanych w chrześcijańskim społeczeństwie istota ta musiała być Matką Boską. Po szczegółach opowiadanych przez dzieci historii spotkań z istotą fakty mówią, że była to w rzeczywistości istota pozaziemska Zachowanie dzieci oraz niezwykłe stany emocjonalne, w jakich się one znajdowały, świadczą o niezwykłości tego wydarzenia. Religia to osobisty wybór każdego człowieka, to jedne z najczęściej powtarzanych prawd i haseł, niezrozumiałych jednak, jak się zdaje, dla religijnych fanatyków, którymi łatwo manipulować. Sam wizerunek Matki Boskiej Fatimskiej nie powstał na podstawie oryginalnego opisu Łucji, więc nie jest to wizerunek prawowierny, lecz skopiowany z figury Madonny z Lapa. Fakt ten ustalili sami katoliccy historycy. Wydarzenia fatimskie noszą na sobie ciężar cenzury ze strony Kościoła, toteż przepełnione są chrześcijańską symboliką. Ludzie, którzy trzeźwo patrzą na świat, a nie przez pryzmat religii, takie zjawiska, jakie zaszły w Fatimie, tłumaczą w sposób naukowy. Choć osoby wierzące w Maryjną interwencję w Fatimie z pewnością pozostaną przy swych poglądach, warto po raz kolejny wrócić do związków wydarzeń fatimskich z 1917 roku ze zjawiskiem UFO i zastanowić się nad naturą zjawiska objawień w całości.


        Ideologia mesjanizmu Kościoła chrześcijańskiego polega na tym, że „Państwo” nie może być neutralne światopoglądowo lub, co gorsze ateistyczne, bo iluzja kościelna „zbawienia człowieka” jest atakowana z całą furią i szerzona jest nienawiść do etyki chrześcijańskiej. Doświadczenia Europy wskazują, że kluczem do jej jedności są wartości chrześcijańskie. Europa potrzebuje Chrystusa i Ewangelii, ponieważ w niej są korzenie wszystkich ludów (Jan Paweł II 6 XI 1981r.). Pragmatyzm jest jedynym pewnym rozwiązaniem dla człowieka, czyli uznania jednych poglądów za prawdziwe, a innych za fałszywe. Pragmatyzm nie mówi o prawdzie jako stanie do osiągnięcia, tylko o procesie dochodzenia do prawdy (prawdy niejako spreparowanej). Pragmatyzm ostrzega nas przed popełnieniem straszliwej pomyłki, jakiej ofiarą możemy paść w wyniku dążenia innych ludzi do prawdy, pomyłki polegającej na nierozróżnieniu w rzeczywistości tego, co jest wytworem człowieka. Pragmatyzm przeciwstawia się wszelkim postaciom dogmatyzmu, pokazując, że prawda nie jest stanem posiadania papieża, że prawdę należy osobiście zdobyć. Prawdziwy racjonalizm ludzki dąży do osiągnięcia prawdy, która tkwi pomiędzy myślą ludzką i rzeczywistością. Wedle Kościoła (nawet po Vaticanum II) ateizm jest istotnym brakiem ludzkim, nieszczęściem i tragedią. Patologiczna formuła dogmatyzmu twierdzi, że prawdą jest to, co korzystne jest dla określonej grupy ludzi lub nawet dla jednego człowieka (papieża). Obecna chrześcijańska tradycja europejska sięga do takich modeli (zamkniętych, jak warownie przed obcymi) jak średniowieczna monarchia Świętego Państwa Rzymskiego lub do ówczesnej Christianitas, będącej czymś w rodzaju „organizacji narodów zjednoczonych”. Podstawowym psychologicznym źródłem religii chrześcijańskiej związanej z warunkami społecznego bytu jest strach. Europejska kultura chrześcijańska stała się źródłem przemocy, ponieważ wierni są zastraszani, co wpływa na światopogląd. Częścią składową teologii jest teoria istot bogopodobnych, czyli demonów. Wiara w diabła (Szatana) wywodzi się z wiary w złe duchy w czasach pierwotnych. Dziś bez chrześcijaństwa nie można zrozumieć Europy. Chrześcijaństwo dało Europie spoiwo łączące państwa we wspólnotę. Chrześcijańskie rozumienie człowieka ukształtowało pojęcie praw człowieka, wskazało na jego miejsce w społeczeństwie i w państwie, i jego przeznaczenie. Europa została ochrzczona przez chrześcijaństwo, a narody europejskie w swej różnorodności pozwoliły na wcielenie się chrześcijańskiej egzystencji. Dziś Watykan stał się władzą kolonialną, która daje Europie despotyzm, korupcję, nadużycia seksualne i inne zjawiska patologiczne zmuszające wiernego do odstępowania od Kościoła. Wydarzenia w Europie są tragiczną reakcją na historycznie ukształtowany fundament europejskiej solidarności (religijnej). Bóg Izraela przestał być w Nowym Testamencie totemem plemiennym hebrajczyków i stał się uniwersalistycznym bogiem wszystkich ludów. Chrześcijaństwo zniekształciło rzeczywistość biblijną i nie jest jak judaizm religią Księgi. Księgi Starego Testamentu są ważne dla chrześcijanina, ale znajdują się na drugim planie.





Bibliografia

Z. Szczodrak, Mesjasz, Kielce 2012.
J. Fernandes, F. D’Armada, F. Vallee, Heavenly Lights: The Apparitions of Fatima and the UFO Phenomenon, Anomalist Books 2007.
J. Fernandes, F. D’Armada, J. Marrs, Celestial Secrets: The Hidden History of the Fatima Incident, Anomalist Books 2007.
G. Zlatkes, Talmud babiloński. Traktat Chagiga, Wydawnictwo WAM, 2009.
W. James, Prawda w filozofii, Warszawa 1994.
Z. Kawecki, W. Tyloch, Wybrane problemy religioznawstwa, Warszawa 1988
M. W. Szymborscy, Miejsce święte Fatima, Warszawa 2010.
M. Gołębiewski, Micheasz, Wstęp do Starego Testamentu, Pallotinum, Poznań 1990.
J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy, Poznań 1997.
The Peculiarity Of Man, vol. 6, Warszawa – Kielce 2001.
S. Bartynowski, Apologetyka podręczna, Warszawa 1948.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wydanie III, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań-Warszawa 1990.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Papież, który jest śmiertelnikiem bardzo często popełnia błędy w życiu osobistym jak i zawodowym, jak każdy z nas, ale przy ustalaniu dogmatów jest nieomylny, ponieważ kieruje nim Duch św. Nie rozumiem na czym ten fenomen polega!
Dariusz Szczepański

z szczo pisze...

Papież powołuje się na słowa wypowiedziane na soborze apostolskim w 49 r. przez apostołów w Jerozolimie przez apostołów i przywódców tamtejszego miejscowego Kościoła. "Postanowiliśmy bowiem, Duch Św, i my" (Dz 15,28). Odtąd uchwały soborów uważane są za natchnione przez Ducha Św. i nie można ich podważyć! Nieomylność papieża nie jest wynikiem jego osobistej uczoności, ani świętobliwości życia, lecz polega na tym, że Duch Św. udziela papieżowi swej pomocy (rodzaj "realizmu magicznego"). aby nie zbłądził, kiedy jako głowa i najwyższy nauczyciel Kościoła jakąś naukę odnoszącą się do wiary lub obyczajów bada i ogłasza, jako ściśle obowiązującą we wszystkich zgromadzeniach. Papież nie potrzebuje opinii innych bo jest świadomy swej świadomości. Papież, który jest pasterzem obłaskawia swoich wiernych i eksperymentuje z ich umysłem, a wyznawcy katolicyzmu poznają jego wizję i swoje przeznaczenie, które wpisują w swoją pamięć. Silna wola elit Kościoła tworzy rzeczywistość ziemską, bo cywilizacja ziemska to cienka, delikatna i krucha materia, która daje się formować.
Zbigniew Szczodrak

Anonimowy pisze...

Wiele się pisze o zasługach Jana Pawła II.
Sledziłem jako tako jego poczynania, ale sorry,
uznanie go za wielkiego to co najmniej przesada

Wielu katolików rzymskich (nawet hiszpańscy) ma do niego zastrzeżenia za skandale finansowe (sławetny jubileusz 1983, czy miliardowe defraudacje Marcinkusa). Pewnie mają słuszność.

Wielu ma do niego zastrzezenia z powodu tolerowania skandali (w Poslce to najbardziej medialnym skanbdalem była sprawa Paetza).
Pewnie maja slusznosc.

Co do teologii - to delikatnie mówiąc gigantem nie był, znacznie lepiej prezentował się już wtedy klarowny i bardziej rozwazny Ratzinger.

Co do stosunku do protestantów - to sławetny podarunek portretu Hozjusza jest po prostu jego kweintesencją stosunku do protestantów.

Jego maryjność (tzw. 3 tajemnica fatimska - kto o niej jeszcze pamięta?) i próba odwrócenia protestantyzacji Ameryki łacińskiej okazały się po prostu fiaskiem.

Co do oredzi - to pierwsze lepsze orędzie dajmy na to Lincolna jest dużo ciekawsze i konkretniejsze niż przemówienia Jana Pawła II.

Pod względem literackim to do takiego chociażby Buyana się nie umywa, o Kalwinie nie wspomne.

Co do polityki to ma pewne osiągniecia, ale to nie jest wlasciwa dziedzina działania Kościoła (chyba, że dotyczy to norm moralnych).

Na pewno był najbardziej medialnym Polakiem.
Ale co takiego zrobił dla swiata, że nazywa się go wielkim?



Wojtyła był znakomitym politykiem. Chyba najsprawniejszym politykiem XX wieku. Jako papież ustanowił nowe standardy, w zasadzie nowy kanon
postępowania. Trudno będzie jego następcom temu dorównać.

Jego wizyty praktycznie w każdym kraju (może za wyjatkiem Grecji, gdzie spora grupa prawosławnych witała go per "ty Antychryście"; oraz kilku mniej ważnych wizyt) to był w zasadzie pochód tryumfalny.

Nie było wprawdzie takiego silnego uwielbienia jakie okazywali np. Niemcy Hitlerowi w latach 30-tych, jednak były to niewatpliwie sukcesy medialne.

Pytanie tylko - ile te gesty polityczne mają wspólnego z Ewangelią?
Ile w tym Chrystusa a ile samouiwielbienia?

Dlaczego Jan Paweł 2 z taką lubością rozkoszował się - odnosząc to do siebie - tytułem "słodki Chrystusa na ziemi" ?

Dlaczego całował Koran?
Dlaczego przyjmował namaszczenie kapłanki hinduskiej?
Przecież chrześcijanie w pierwszych wiekach byli zabijani za znacznie mniesze rzeczy - np. za to, że nie chcieli uznać boskości cesarza.

Dlaczego wyniósł na ołtarze osoby tak zbrukane jak np. arcybiskup Zagrzebia - Stepinać?

Wizyty papieskie miały na celu konsolidację wyznania rzymskiego oraz zachęcenie do odporu przeciwko protestantom.

Prasa polska nie cytowała bulwersujących wypowiedzi Wojtyły podczas wizyt w krajach Ameryki Południowej (niedwuznaczne wezwania do wyjścia na ulice i dania odporu ewangelizacji protestacnkiej).

Podkreslano za to wszędzie jego dobrotliwość.

Podsumowując - Jan Paweł 2 był bez dwóch znań znakomitym politykiem.
I jako takiemu cały swiat złożył hołd - hołd wielkiemu politykowi - wielkiemu Polakowi i i wielkiemu (być może największemu do tej pory) budowniczemu mostów między ludźmi.

Cały świat oddał hołd Największemu Budowniczemu Mostwów pomiedzy ludźmi, społecznościami, religiami i nacjami.
Tyle tylko, że Pontifex Maximus (najwyższy budowniczy mostów - mostów pomiędzy różnymi grupami/wyznaniami/spolecznosciami ludzi) to urząd najwyższych kapłanów Babilonu a nie biskupów chrześcijańskich.

z szczo pisze...

Ile w papieżu jest naukowca, a ile duszpasterza; nie ma nic, ponieważ papież prowadzi nauczanie dogmatyczne.Papież jest tylko urzędnikiem i cały świat chrześcijański nie zdaje sobie z tego sprawy. Kościół się modli do Jezusa Chrystusa, który jest Panem każdego chrześcijanina, to znaczy, że każdy chrześcijanin jest Jego poddanym i Kościoła, któremu przewodniczy papież.
Zbigniew Szczodrak

Anonimowy pisze...

Wyniki Soboru Watykańskiego II przeniknięte są biskupami niemieckimi (protestantami). Protestanci są chrześcijanami bardziej ortodoksyjnymi. Protestanci konserwatywni zgadzają się, że Chrystus założył Kościół, ale przeczą by nadał mu organizację, która rozwinęła się sama później w różnych miejscach na ziemi.
Pozdrawiam. Marek Płachta

Anonimowy pisze...

Prawosławie, cerkiew rosyjska jest antyzachodnia podobnie jak i Kościół niemiecki (protestancki). Wynika to z podziału Imperium Rzymskiego w 395 r., które podzieliło się na zachodniorzymskie i wschodniorzymskie. Od tego momentu teologicznie chrześcijaństwo zaczęło rozwijać się rozbieżnie, co doprowadziło w 1054 r. do zerwania jedności i wzajemnego obłożenia ekskomuniką. Igor Łapin

Prześlij komentarz